Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 19 maja 2024 14:51
PRZECZYTAJ!
Reklama

„Brzydkie” słowo na literę W

Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności apeluje do rządu o poważną dyskusję na temat górnictwa. Wśród najpilniejszych tematów jest rewitalizacja bloków Elektrowni Łaziska. Tymczasem Unia Europejska coraz bardziej pogrąża się w antywęglowej histerii.
„Brzydkie” słowo na literę W

 

Trzeba docenić rząd PiS za to, że w odróżnieniu od swoich poprzedników nie wypiera się górnictwa i chce - narażając się na gniew Brukseli - oprzeć krajową energetykę, m.in. na węglu. Ruszyli dobrze. Postawili na nogi spółki węglowe i wzięli się za modernizację tradycyjnych elektrowni. W tym planie coś zaczęło jednak zgrzytać, a skutki tego możemy odczuć w powiecie mikołowskim. Wśród rządowych projektów inwestycyjnych miała znaleźć się także elektrownia Łaziska. Teoretycznie są na to pieniądze nie tylko branżowe, ale także regionalne. W grudniu 2017 r. premier Mateusz Morawiecki odpalił „Program dla Śląska”. To kolejny plus dla rządu PiS. Dotychczas tylko Polska Wschodnia doczekała się centralnego programu wsparcia. Obecny rząd w ciągu kilku lat chce wpompować w nasz region ponad 50 mld zł.

 

W „Programie dla Śląska” jest mowa konkretnie o Elektrowni Łaziska:

 

„...Proponuje się opracowanie koncepcji i realizację modernizacji jednego z bloków 200 MW Elektrowni Łaziska spełniającej wszystkie kryteria elastyczności cieplnej, wymogi emisyjne i pożądanej żywotności do 2035(2040). Stanowiłaby ona instalację demonstracyjną dla podjęcia odbudowy mocy w innych blokach 200 MW zlokalizowanych na terenie Śląska. Rewitalizacja bloków w Elektrowni Łaziska wpisuje się w cele zawarte w Ustawie o Rynku Mocy...”.

 

Dobrze się to czyta, natomiast niepokój budzi, że słowa nie są przekuwane w czyn. Trzeba sobie jasno zdać sprawę, że dla elektrowni Łaziska jest to ostatni dzwonek. Jeżeli w najbliższym czasie nie ruszą tam prace modernizacyjne, zakład upadnie, bo nie sprosta coraz bardziej wyśrubowanym normom, jakie narzuca Unia Europejska.

 

Inną sprawą jest, że Bruksela chce położyć górnictwo.

 

Najnowsza strategia klimatyczna Unii Europejskiej nosi nazwę „Czysta planeta dla wszystkich”. To marketingowy majstersztyk. Nawet, jeśli ktoś ma merytoryczne zastrzeżenia do tego dokumentu, nie powie przecież na głos: jestem przeciwko czystej planecie dla wszystkich. Unijna, promocyjno-propagandowa machina, w kwestii polityki klimatycznej działa wyjątkowo skutecznie. Doszliśmy do punktu, w którym herezją jest każda krytyka, a nawet próba polemiki z „zielonymi” planami Komisji Europejskiej. „Czysta planeta dla wszystkich” zakłada osiągnięcie do połowy wieku tak zwanej neutralności klimatycznej. Chodzi o ograniczenie do zera emisji dwutlenku węgla, co ma spowolnić, a nawet zahamować wzrost temperatury na ziemi. Tematem na odrębną dyskusję jest skuteczność tego planu, skoro państwa Unii Europejskiej odpowiadają jedynie za 10 proc. produkcji globalnego CO2. Unia Europejska trochę samotnie, póki co, chce ratować ziemię przed przegrzaniem. „Czysta planeta” albo „klimatyczna neutralność” to łagodniejsze, pijarowe określenia dekarbonizacji, czyli wyeliminowania węgla z unijnego obrotu.

 

W przypadku Polski, która jest najbardziej uzależniona od tego surowca, oznacza to budowanie praktycznie od nowa krajowej energetyki, rolnictwa, leśnictwa, transportu i wielu innych gałęzi gospodarki.

 

Komisja Europejska wywiera olbrzymią i wciąż rosnącą presję na państwa członkowskie, aby jak najszybciej rezygnowały z paliw kopalnych. Wygląda to tak, jakby Bruksela chciała w imię „czystej planety” wprowadzić totalną kontrolę gospodarek państw członkowskich. Co najciekawsze, a raczej najbardziej niepokojące, spośród unijnych decydentów niewielu chce dać szansę węglowi. Żyjemy w czasach oszałamiającego postępu technicznego. Naukowcy pracują nad sztuczną inteligencją, lotami na marsa i wszczepianiem komputerów do soczewki oka. Czyżby redukcja CO2 podczas spalania węgla miała się stać jedynym problemem, który przerasta ludzką kreatywność? W Polsce prowadzone są zaawansowane badania nad możliwością „wyłapywania” dwutlenku węgla i zamiany go w surowiec, który może być wykorzystany w gospodarce.

 

Prawdziwym laboratorium czystych technologii stała się także Elektrownia Łaziska.

 

Czyste technologie węglowe są branżą wyjątkowo innowacyjną, ale skazaną przez Brukselę na porażkę. Na unijnych salonach węgiel uchodzi teraz za herezję, a wiara w słońce i wiatr stała się dogmatem, którego nie wolno podważać.

 

Poseł Izabela kloc z Mikołowa jest przewodniczącą Sejmowej Komisji do Spraw Unii Europejskiej. W jej ramach działa Podkomisji Nadzwyczajnej do Spraw Polityki Energetycznej UE. Niedawno odbyło się bardzo ciekawe posiedzenie z udziałem, m.in. europosła Jerzego Buzka i Tomasza Dąbrowskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Energii, który odsłonił nieco kulis negocjacji z unijnymi urzędnikami. Okazuje się, że w Brukseli alergicznie reagują na słowo węgiel. Jeżeli jakieś państwo, region czy branża chcą dostać dotację nie mogą używać „brzydkiego” słowa na literę W. Jeśli ktoś chce wsparcia na czyste technologie węglowe, może zapomnieć o pieniądzach. Inaczej ma się sprawa, kiedy słowo „węgiel” zastąpi sformułowaniem „niska emisja”.

 

W tych niesprzyjających warunkach Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności na łamach branżowych portali zaapelował do rządu o poważną rozmowę o górnictwie. Wśród tematów ma się znaleźć rewitalizacja bloku Elektrowni Łaziska. Dlaczego ta inwestycja nie ruszyła i czy utknęła na zawsze?

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama