Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 1 listopada 2024 00:52
PRZECZYTAJ!
Reklama

SKO po stronie „Wymyślanki”

Jak wielokrotnie opisywaliśmy na naszych łamach, Stowarzyszenie „Wymyślanka” jest pomijane i lekceważone przez władze miasta. Wykorzystują to niektórzy przedsiębiorcy z mikołowskiej „strefy przemysłowej”, którzy straszą społeczników sądami. W końcu ktoś się ujął za „Wymyślanką” i to nie byle kto, bo Samorządowe Kolegium Odwoławcze.
SKO po stronie „Wymyślanki”

 

Zagraniczna firma w swojej fabryce przy ul. Żwirki i Wigury chce poszerzyć linię produkcyjną kadzi. Nie jest to raczej wytwórczość ekologiczna. Dotarliśmy do dokumentacji tej inwestycji, którą spółka przekazała mikołowskiemu magistratowi i Regionalnego Dyrektorowi Ochrony Środowiska. Zwiększenie mocy produkcyjnych fabryki spowoduje wzrost odpadów przemysłowych. Chodzi, m.in. o fosfor, cynk, węglowodory ropopochodne, fluorki, siarczki, chlorki i wiele innych, brzmiących równie sympatycznie substancji. Generalnie, jak skrupulatnie wyliczyli działacze „Wymyślanki”, po modernizacji zużycie materiałów lakierniczych wzrośnie tam z 78 ton do 141 ton rocznie.

 

Nikt z góry nie zarzuca firmie, że ta inwestycja może zagrażać ludziom i środowisku. Warto to jednak fachowo sprawdzić. Tymczasem burmistrz Mikołowa, Stanisław Piechula postanowił nie nakładać na inwestora obowiązku przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowiska rozbudowanej linii produkcyjnej. „Wymyślanka” chciała być stroną w tym procesie decyzyjnym. W statucie Stowarzyszenia jest troska o mieszkańców i środowisko dzielnicy Nowy Świat. Biorąc pod uwagę, że ten zamieszkały skrawek miasta otoczony jest fabrykami, jest o co się martwić. Mimo tego, burmistrz odmówił. W tej sytuacji „Wymyślanka” postanowiła interweniować w Samorządowym Kolegium Odwoławczym i sprawę wygrała. Warto podkreślić, że SKO nie oceniało wpływu produkcji kadzi na środowisko. W tym orzeczeniu chodziło o przestrzeganie zasad demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Kolegium uznało, że nie wolno - jak to zrobił burmistrz Mikołowa - pomijać lokalnych stowarzyszeń przy podejmowaniu ważnych decyzji dotyczących ich najbliższego otoczenia.

 

To nie jest pierwsze starcie urzędników z mieszkańcami dzielnicy Nowy Świat.

 

Pisaliśmy o tym wielokrotnie. W centrum Mikołowa oprócz ciekawej starówki i zielonych plant znajduje się także strefa przemysłowa. Na stosunkowo małej przestrzeni funkcjonuje kilkadziesiąt mniejszych i większych firm. W tę strefę wciśnięte są domy mieszkalne, a raczej odwrotnie. Ludzie byli tu pierwsi. To fabryki wcisnęły się między domy. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego z 1992 roku zakazywał prowadzenia w tej części miasta działalności przemysłowej szkodliwej lub uciążliwej dla sąsiednich terenów mieszkalnych. Ludzie zaczęli tutaj stawiać domy, bo okolica jest dobrze skomunikowana. W 2004 roku władze miasta uchwaliły nowe plany przestrzenne pozwalające na prowadzenie w tej części Mikołowa działalności usługowej, rzemieślniczej i przemysłowej. Nie wprowadzono żadnych ograniczeń. Niektóre z działających tutaj firm to prawdziwe fabryki, zatrudniające setki osób i produkujące elementy przemysłowe.

 

Ludźmi mieszkającymi obok nikt się nie przejął.

 

Nie utworzono nawet buforu między częścią przemysłową a mieszkalną. Gdyby burmistrz Marek Balcer wytyczył wówczas zielony pas „ziemi niczyjej”, nie byłoby dzisiejszych problemów. Mieszkańcy tej części miasta z nadzieją przyjęli wynik wyborów samorządowych w 2014 roku. Szybko się jednak zawiedli. Nawet jeśli większość mieszkańców Mikołowa ocenia Stanisława Piechulę lepiej niż Marka Balcera, tak na Nowym Świecie panuje przekonanie, że nie zmieniło się nic. Pojawiły się za to nowe konflikty między mieszkańcami a przemysłowcami. W konfrontacji z jednym z przedsiębiorców poszło o nadmierny hałas. W innym sporze Stowarzyszenie „Wymyślanka” protestowało przeciwko prowadzeniu działalności przemysłowej w hali magazynowej. Opisana na początku historia rozbudowy linii produkcyjnej bez oceny środowiskowej też nie jest jedyną tego typu sprawę, w której interweniuje stowarzyszenie.

 

Władze miasta nie chcą uczestniczyć w tych sporach, a jeśli już to stają po stronie przedsiębiorców, którzy potrafią tę przychylność wykorzystać.

 

Niektórzy z nich straszą liderów „Wymyślanki” konsekwencjami prawnymi. Jedna z dużych kancelarii prawnych, występując w imieniu inwestora z Nowego Światu, zagroziła nawet, że ich klient zażąda od stowarzyszenia wyrównania strat, jeśli jego interesy ucierpią z powodu „bezpodstawnych postępowań administracyjnych”. Liczba i natężenie takich konfliktów może tylko rosnąć. Jest dobra koniunktura gospodarcza. Przedsiębiorstwa chcą inwestować i się rozwijać. Z drugiej strony ludzie pragną tu spokojnie mieszkać i żyć. Mikołów jest chyba jedynym miastem, gdzie w jednym miejscu stłoczono domki jednorodzinne i firmy produkcyjne. Rozsądni i odpowiedzialni samorządowcy planując rozwój przestrzenny rezerwują dla inwestorów tereny, które nie ingerują w strefę mieszkalną. Takie refleksje nie mają już teraz większego sensu. Firmy się nie przeniosą, a ludzie nie wyprowadzą.

 

Teoretycznie, w charakterze rozjemców powinni się tutaj pojawić samorządowcy z miasta i powiatu.

 

Władze obu szczebli wolą jednak omijać Nowy Świat szerokim łukiem. To dobrze, że SKO podjęło taką decyzją. Skoro lokalni samorządowcy nie sprawdzają się w roli rozjemcy i dobrego gospodarza, może nadszedł czas, aby za rozwiązanie mikołowskiego konfliktu zabrały się instytucje z Katowic albo Warszawy.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama