Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 7 maja 2024 23:00
PRZECZYTAJ!
Reklama

Fedrujemy - póki co

W powiecie mikołowskim, jak w soczewce skupiają się największe zagrożenia i szanse dla polskiego górnictwa. Jak na razie największym optymizmem tryska prezes niemieckiej spółki HMS Bergbau, który podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego zachwalał swój projekt wydobywczy pod Orzeszem.
Fedrujemy - póki co

W powiecie mikołowskim funkcjonują trzy duże podmioty bezpośrednio związane z górnictwem oraz wiele mniejszych firm zależnych od tej branży. Ich zamknięcie, a nawet ograniczenie działalności negatywnie wpłynie na lokalny rynek pracy i uderzy po kieszeni gminy, zwłaszcza Łaziska Górne (kopalnia Bolesław Śmiały i elektrownia) oraz Ornontowice (kopalnia Budryk). Siłą rzeczy musimy interesować się sytuacją w górnictwie. A wieści nie są dobre.

Węgiel nie będzie już „czarnym złotem”, ponieważ nie ma odwrotu od unijnej polityki klimatycznej.

Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Frans Timmermans przekonywał, że Zielony Ład nie jest projektem ideologicznym, ale kierunkiem, w którym zmierza świat. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej - jak często mu się to zdarza - nie powiedział prawdy. Zielony Ład jest nie tylko projektem ideologicznym, ale przede wszystkim polityczno-gospodarczym, ograniczonym jedynie do Unii Europejskiej. Reszta świata nie widzi potrzeby ani interesu, aby śladem Brukseli narzucać sobie restrykcje, które mogą doprowadzić do obniżenia konkurencyjności gospodarki i zubożenia mieszkańców. W skali globalnej Unia Europejska traci na znaczeniu. Zielony Ład jest dosyć rozpaczliwą próbą zwrócenia na siebie uwagi świata. Oczywiście, przy okazji najsilniejsi unijni gracze chcą na tym zrobić dobry interes, ponieważ przestawienie gospodarki na „zielone” tory jest gigantycznym przedsięwzięciem wartym biliony euro. Nawet jeśli się w Polsce z tym nie zgadzamy to i tak nie powstrzymamy tego procesu. Możemy jedynie amortyzować jego negatywne skutki. Tak naprawdę gra toczy się o Śląsk. Wiedzą o tym w Katowicach, Warszawie i Brukseli. Jeśli radykalna polityka klimatyczna doprowadzi do społecznej i gospodarczej degradacji naszego regionu, cały Zielony Ład zakończy się fiaskiem. Nie bez powodu Timmermans przy każdej okazji powtarza, że jeśli potknie się jeden kraj upadnie cała Unia Europejska. Jak to się wszystko potoczy i jaki będzie finał? Tego nie wie nikt, ale warto podsumować, w jakim punkcie znajduje się polskie górnictwo. Tak się składa, że nasz mały powiat mikołowski, jak w soczewce skupia nadzieje i obawy całej branży.

Łaziska Górne - kopalnia Bolesław Śmiały
(Polska Grupa Górnicza)
walka o przetrwanie

PGG jest największą spółką górniczą w Europie. W ostatnim czasie ten gigant został zaatakowany przez kilka plag jednocześnie. Katastrofalną sytuację obnażył koronawirus. Po spowodowanym pandemią kwartalnym, gospodarczym dołku okazało się, że spółka nie ma pieniędzy nawet na wypłaty. Ale to nie jedyny powód. Na koronawirusa nałożyło się złe zarządzanie branżą. Po dymisji w marcu tego roku wiceministra Adama Gawędy, górnictwo zostało puszczone samopas. Stery nad branżą przejął sam wicepremier i minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin, ale poszło mu średnio. Przedstawiony pod koniec czerwca program naprawczy zakończył się awanturą ze związkowcami, którzy nie zaakceptowali zamknięcia kilku kopalń i obniżenia zarobków. Ostatnio Jacek Sasin zakomunikował, że planu nie przygotowało jego ministerstwo, lecz zarząd PGG. Czytając między wierszami oznacza to rychłą dymisję zarządu spółki z prezesem Tomaszem Rogalą na czele. Błędy swoich podwładnych próbuje naprawić premier Mateusz Morawiecki. Na początku września na wiceministra MAP mianował Artura Sobonia. To nie tylko uzupełnienie wakatu po Adamie Gawędzie, ale także rozszerzenie kompetencji. Soboniowi będzie podlegało nie tylko górnictwo, ale także energetyka. Nieoficjalnie mówi się, że kolejnym krokiem będzie wyjęcie scalonej branży z MAP i przekazanie jej pod zarząd Ministerstwa Klimatu. Zwłaszcza dla PGG jest to dobra wiadomość, bo włączenie górnictwa w szerszy kontekst polskiej transformacji energetycznej zwiększa szanse na przetrwanie, a już na pewno na ograniczenie strat. Bolesław Śmiały jest najmniejszą kopalnią w PGG. Jej kondycja nie wpływa zasadniczo na sytuację całej grupy. Nikt z ważnych ludzi - przynajmniej głośno - nie mówi o potrzebie jej likwidacji. Inaczej jest z kopalniami w Rudzie Śląskiej, gdzie pracuje sporo mieszkańców powiatu mikołowskiego. Ruchu Pokój w kopalni Ruda raczej nie da się uratować. Ważą się natomiast losy Halemby i Bielszowic. Jeśli padną, negatywne skutki odbiją się także na powiecie mikołowskim.

Ornontowice - kopalnia Budryk
(Jastrzębska Spółka Węglowa)
nie jest źle, ale będzie gorzej

Sytuacja JSW jest nieporównywalnie lepsza, niż PGG. Różnica polega na oferowanym surowcu. PGG produkuje węgiel energetyczny, na który maleje popyt z powodu rosnącej konkurencji dotowanych, odnawialnych źródeł energii. Swoje robi też import tańszego węgla, głównie z Rosji i Ukrainy. Takich problemów nie ma JSW fedrująca węgiel koksowy, znajdujący się na liście 30 surowców strategicznych dla Unii Europejskiej (szerzej piszemy o tym na stronie 8). To kluczowy komponent do produkcji stali, bez której trudno sobie wyobrazić rozwój nowoczesnych technologii. JSW jest największy producentem węgla koksowego w Unii Europejskiej. Jeśli Bruksela nie chce się uzależnić od dostawców z Chin, Australii i USA, musi dać spokój jastrzębskiej spółce. To nie będzie trwało wiecznie. Węgiel koksowy choć strategiczny to wciąż jedno z paliw kopalnych. W Zielonym Ładzie nie ma dla nich miejsca. Podczas katowickiego kongresu Timmermans wymienił wodór, jako strategiczny surowiec przyszłości. Ten gaz może zastąpić koks przy produkcji stali. Na razie jest wiele przeszkód technologicznych i finansowych, ale kierunek został wytyczony. Wcześniej czy później, JSW trafi na takie same problemy, jakie przeżywa teraz PGG.

Orzesze - planowana kopalnia
(niemiecka firma HMS Bergbau)
szybko zarobić i zwinąć interes

Obraz polskiego górnictwa uzupełnia trzeci komponent, czyli małe firmy prywatne. Widzą zysk tam, gdzie państwowe molochy generują straty. Nie jest tajemnicą, że wiele komercyjnych firm stara się o koncesję na eksploatację węgla na Śląsku. Przedsiębiorca z Warszawy ubiega się o zgodę na fedrowanie pod Kobiórem i Mysłowicami. Z kolei o kopalnię Piekary, którą Węglokoks zlikwidował i przekazał w maju do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, bezskutecznie walczył właściciel prywatnego przedsiębiorstwa Fasing z Katowic. Medialną uwagę najbardziej przyciąga jednak niemiecka spółka HMS Bergbau. Z oczywistych względów pisaliśmy wielokrotnie o tym na naszych łamach. Inwestor chce wykorzystać podziemną infrastrukturę zamkniętej kopalni Krupiński, aby dostać się do złóż pod Orzeszem i Żorami. Ze względu na źródło kapitału pomysł wzbudził kontrowersje i społeczne protesty. Niemcy są jednak cierpliwi. Krok po kroku dopinają swego. Mają już zgodę Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Są też obecni wszędzie tam, gdzie można pokazać się mediom albo politykom.

- Węgiel dalej będzie podwaliną polskiej energetyki i będzie potrzebny w ciągu 20-30 lat. Nasz projekt jest innowacyjny, bo wykorzystuje istniejącą infrastrukturę do rozpoznania niezbadanych złóż. Możemy być tak efektywni kosztowo, że z łatwością będziemy konkurować z ofertą międzynarodową - powiedział Dennis Schwindt, prezes HMS Bergbau podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

W komercyjnych projektach nikt nie mówi o długofalowej strategii. Zresztą dla węgla nie da się takiej zaplanować. Chodzi o szybkie inwestycje oparte na sprawnym zarządzaniu, zoptymalizowanych kosztach produkcji i umiejętności operowania na globalnych rynkach. Skoro prywatni przedsiębiorcy twierdzą, że na węglu można jeszcze zarabiać przez trzy dekady to znaczy, że tak jest.

Na razie rząd blokuje koncesje dla prywatnych przedsiębiorców, bo nie chce dodatkowej konkurencji dla państwowych molochów. Wkrótce się to może zmienić. Jeśli zaczną upadać kopalnie, dla górników trzeba będzie znaleźć miejsca pracy i to najlepiej w tej samej branży.

Jedno jest pewne. Na Śląsku, także w powiecie mikołowskim transformacja energetyczna przestaje być medialną gadką o niczym, a staje się prawdą, z którą musimy się zmierzyć.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama