Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 13 maja 2024 08:05
PRZECZYTAJ!
Reklama

Tego zalania można było uniknąć

Od października ubiegłego roku zaglądamy co jakiś czas na ulicę Świętochłowicką w Kochłowicach. Towarzyszymy mieszkańcom w ich obawach przed zalaniem. Niestety dotychczasowe przypuszczenia w nocy z 5 na 6 lipca stały się dramatyczną rzeczywistością. Ulewa, która poczyniła wiele strat na terenie kilku dzielnic Rudy Śląskiej niestety nie pozostała bez wpływu na to co, co zdarzyło się na Świętochłowickiej. Woda zalała podwórka i piwnice okolicznych budynków, w jednym z nich sięgnęła piwnicznego sufitu. Starty, które ponieśli mieszkańcy są ogromne.

 

O ile gwałtownej burzy nie sposób było przewidzieć, to tego zalania, przynajmniej w tak dużym stopniu, można było uniknąć. Bez przesady można stwierdzić, że mieszkańcy Świętochłowickiej przy każdych większych opadach. czekali z niepokojem na to co się wydarzy. Nie czekali jednak z założonymi rękami. O swoich obawach informowali rudzki Urząd Miasta a nawet Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Problem w tym, że rudzcy urzędnicy, na czele z władzami miasta, na ręce których również wpływały pisma, nie wykazali się zbytnią wrażliwością na  problemy mieszkańców Świętochłowickiej.

Te zaczęły się blisko dwa lata temu kiedy przed oknami swoich domów zobaczyli po raz pierwszy jeżdżące ciężarówki i przewożące zwały ziemi. Nieopodal na ich oczach zaczął powstawać coraz wyższy nasyp. Jak się nieoficjalnie dowiedzieli, przygotowywany był pod budowę boiska.

 

- Firma, która dzierżawi ten teren od Kompanii Węglowej, prowadzi jego niwelację w celu wykorzystania go w przyszłości na cele rekreacyjno-sportowe – potwierdzał w październiku ubiegłego roku rudzki magistrat.

 

Od samego początku niepokój mieszkańców budził fakt, że inwestycja będzie miała wpływ na zmianę stosunków wodnych w tamtym rejonie. Co do tego nie mieli wątpliwości. Inwestor na ich oczach zasypał jeden ze zbiorników wodnych. Mieszkając na terenie zalewowym zdawali sobie sprawę czym to grozi.

 

- Miasto kontroluje to działanie – zapewniał w październiku rzecznik rudzkiego magistratu Adam Nowak.

 

Problem powrócił na przełomie maja i czerwca tego roku.

 

- Pogoda w ostatnich tygodniach jest deszczowa, a to napawa nas niepokojem. Widać gołym okiem jak woda ze zwału wydostaje się na drogę. Na razie pompy dają sobie radę z wypompowywaniem jej z piwnic, jeśli jednak opady nie ustaną, to nas zwyczajnie zaleje – mówił wówczas jeden z mieszkańców.

 

Monity kierowane w tym czasie do Urzędu Miasta na nic się zdały. Kochłowiczanie z problemem jak zawsze pozostali sami, jedyną nadzieją było dla nich spoglądanie w niebo i wyczekiwanie na zmianę pogody. Solidna lipcowa ulewa pozbawiła ich złudzeń, podwórka, a zwłaszcza piwnice stanęły w wodzie. Starty, zwłaszcza w tych domach, gdzie woda w piwnicach sięgała do sufitu, są ogromne. Właściciele czekają na rzeczoznawców ubezpieczeniowych. Być może dostaną również po tysiącu złotych obiecanych powodzianom przez Prezydent Miasta. Nie zmieni to jednak faktu, że nawet jeśli uprzątną skutki powodzi to nadal z niepokojem będą spoglądali niebo.

 

- Mamy nadzieję, że z tej trudnej dla nas sytuacji wyniknie coś dobrego. Wciąż liczymy, że inwestor lub Urząd Miasta uregulują stosunki wodne w rejonie ulicy Świętochłowickiej i wykonają odwodnienie terenu, bo w innym wypadku sytuacja bardzo szybko się powtórzy – mówią mieszkańcy.

 

Życzymy im aby środki na odwodnienie Świętochłowickiej zostały wpisane niebawem do projektu przyszłorocznego budżetu miasta, a potem zatwierdzone przez radnych.    
(wt) Foto. M.G.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama