Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 3 maja 2024 05:07
PRZECZYTAJ!
Reklama

Powiat metropolią podzielony

Na „swoich” stronach w naszej gazecie Ornontowice i Orzesze informują o ponowieniu akcesu do Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Trzymamy kciuki, ale czarno to widzimy. Gdyby Metropolia chciała ich przyjąć to już by to dawno zrobiła. W GZM toczą się inne spory, a akces kolejnych miejscowości może tylko przeszkodzić tym, którzy w Metropolii rozdają karty.
Powiat metropolią podzielony

Burmistrz Orzesza i wójt Ornontowic napisali do przewodniczącego Zgromadzenia GZM Andrzeja Kotali pismo, w którym upominają się o przyłączenie ich miejscowości do Metropolii. 

To mały jubileusz, bo pierwszy wniosek akcesyjny wysłano pięć lat temu, w kwietniu 2018 roku. 

Od tamtego czasu nie wydarzyło się nic. Generalnie moglibyśmy przedrukować nasz artykuł z tamtego czasu, w którym opisywaliśmy rozczarowanie Orzesza i Ornontowic oraz radość Mikołowa, Łazisk Górnych i Wyr, dopuszczonych do metropolitalnego grona. Zadaliśmy wtedy pytanie rzecznikowi GZM, co ma przeciwko naszym gminom na literę „O”? Zbył nas komunałami, m.in. o braku wypracowanych standardów, szczególnie w zakresie transportu publicznego. Jest to rzecz jasna nieprawda. Do GZM przyjęto na przykład wszystkie pięć małych miejscowości powiatu bieruńsko-lędzińskiego, łącznie z niewielkimi wsiami Bojszowy i Chełm Śląski. Przez jakiś czas przekonywano też, że GZM można rozszerzać tylko o miejscowości sąsiadujące bezpośrednio z jądrem Metropolii. Ten słaby argument obala przykład Łazisk Górnych, które mają za miedzą tylko Mikołów, Wyry i Orzesze. Prawda jest taka, że gdyby GZM chciał przyjąć nowych członków, już dawno by się to stało. Dlaczego tak się nie dzieje?

Z metropolią jest podobny problem jak z Unią Europejską.

Jest grupa krajów, które chcą głębokiej integracji, ale inne się obawiają, że proces ten zdominują Niemcy. W GZM realną władzę sprawują prezydenci największych miast, ale siłą rzeczy dominatorem jest włodarz Katowic. Marcin Krupa nie kryje nawet, że marzy mu się jedno, wielkie śląskie miasto, zintegrowane wokół stolicy województwa. Inni, „duzi” prezydenci są bardziej lub mniej entuzjastycznie do tego nastawieni, a najmniej Arkadiusz Chęciński z Sosnowca. Wbrew temu co się oficjalnie mówi rywalizacja między „hanysami” a „gorolami” w wojewódzkiej polityce ma się całkiem dobrze.

Na to wszystko nakłada się spór polityczny o większym ciężarze gatunkowym.

GZM jak na swoje aspiracje ma słabe możliwości finansowe, a źródło dodatkowej kasy jest w rządzie. Póki u władzy jest Prawo i Sprawiedliwość nie ma co liczyć, że Warszawa sypnie więcej grosza na przedsięwzięcia, które umożliwią procesy integracyjne w naszym regionie. Problem w tym, że gdyby do władzy doszła Platforma Obywatelska to też trudno liczyć na entuzjazm dla pomysłu budowy mega-Katowic. Tak, jak w naszym regionie rywalizują „hanysy” z „gorolami”, tak na szczeblu krajowym trwa ostra rywalizacja między Warszawą i pozostałymi, największymi aglomeracjami. Gdyby z 41 miejscowości GZM utworzyć jeden organizm miejski, powstałby najsilniejszy ośrodek gospodarczy w Polsce. Za pieniędzmi idą wpływy polityczne. Śląska Metropolia urosłaby w siłę, która mogłaby zagrozić Warszawie, a tego nie chcą w PiS ani w PO. Oznacza to, że GZM utknął w martwym punkcie. Wiedząc to, łatwiej zrozumieć dlaczego nikomu - oprócz samych zainteresowanych - nie zależy na przyłączeniu Orzesza i Ornontowic do Metropolii. (fil) 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama