Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 14 października 2024 14:22
PRZECZYTAJ!
Reklama

Jarosław Sworzeń - mikołowski radny od zadań specjalnych

Jarosław Sworzeń  - mikołowski radny od zadań specjalnych

- Zima zaatakowała nas na początku grudnia. Dużo miał Pan odśnieżania?

- Od kilku lat ogłaszam akcję odśnieżania. Można mnie wtedy zamówić wszędzie tam, gdzie ktoś ma problem z odśnieżaniem. Oczywiście chwytam za łopatę tylko tam, gdzie naprawdę jestem potrzebny, czyli na podejściach do domostw seniorów i osób z niepełnosprawnością, którzy nie mogą liczyć na pomoc rodziny. Uważam, że taka forma pomocy jest naprawdę potrzebna. Na całe szczęście (śmiech) mieszkańcy nie przeceniają mojej tężyzny fizycznej i jestem w stanie jakoś funkcjonować zimą.

- Pana ojciec był wiceburmistrzem Mikołowa w latach 1990-98. Czy pasja do samorządu przekazywana jest w genach? Czy rozmawiacie w domu o mieście?

- Doświadczenia mojego ojca tym różnią się od moich, że oni samorząd tworzyli i to dosłownie. Po upadku PRL wiele instytucji nie istniało, albo miało charakter fasadowy, ich zadaniem było nadać im sens instytucjonalny i społeczny - zadaniu podołali! Obecnie samorząd jest już silnie zakorzeniony w naszej świadomości, ale przybyło mu też zadań. Zatem rodzinne rozmowy często krążą wokół różnic i podobieństw funkcjonowania miasta kiedyś i dziś. Dziś mogę zdecydowania potwierdzić: samorządowa pasja była obecna w domu i z pewnością przeszła z ojca na syna.

- W mikołowskim samorządzie jest Pan przewodniczącym niezwykle ważnej komisji rozwoju miasta, a zarazem chyba jednej z najtrudniejszych. Z jakimi wyzwaniami musiał się Pan zmierzyć?

- Przestrzeń to dobro ograniczone. Sposób jej urządzenia z natury rzeczy konfrontuje różne opinie i pomysły. Zadaniem komisji ds. rozwoju jest je wszystkie zebrać i przedstawić pozostałym radnym wraz z rekomendacją. Zdarza się, że rodzi to konflikty, bo często nie sposób połączyć dwóch przeciwstawnych wizji funkcjonowania danego obszaru miasta. To duża odpowiedzialność. Jako przewodniczący staram się, żeby każdy głos, nawet najbardziej krytyczny - mógł wybrzmieć, ale pamiętam też, że to na gminie ciąży ostateczna odpowiedzialność za ład przestrzenny i w momencie podejmowania decyzji należy podjąć ją mając na uwadze najlepszy interes całego miasta.

- „Wsiadam i gadam” - filmiki, w których jeździ Pan motorem po Mikołowie biją rekordy oglądalności w sieci. Skąd pomysł na taki sposób prezentowania inwestycji wykonanych w mieście?

- Nigdy nie sądziłem, że będę szerzej kojarzony z motocyklami, ale faktycznie tak się stało. Jak miałem już okazję prezentować Czytelnikom „Naszej Gazety” - motocykl jest dla mnie naturalnym środkiem transportu i pozwala mi łączyć zamiłowanie do przygody z wizytami gospodarskimi w mieście. Ubolewam, że formuła motocyklowych eskapad zdaje egzamin tylko latem. Zimowe „wsiadam-gadam” to byłby prawdziwy hit - w mieście tyle się dzieje przez cały rok!

- A prywatnie, oprócz motocykli jakie jest pan hobby? 

- Już od czasów szkoły średniej pasjonuje mnie historia średniowiecza. Oczywiście motocykl był wtedy wynalazkiem nieznanym, ale zaczęły tworzyć się zręby samorządów miejskich - a to zdecydowanie bliska mi sprawa. Poza tym uwielbiam sporty wodne. Jako jedyne oferują to specyficzne połączenie wysiłku i medytacji. Dlatego miejska kryta pływalnia to miejsce, gdzie można mnie spotkać przez cały rok. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama