Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 20 kwietnia 2024 15:12
PRZECZYTAJ!
Reklama

Nie o taką odnowę nam chodziło

      Z Jarosławem Wieszołkiem, przewodniczącym Rady Miasta Rudy Śląskiej, rozmawia Jerzy Filar.

 

- Ostatnio, sesje Rady Miasta zaczynają przypominać boisko albo tani kabaret. Część publiczności klaszcze, głośno komentuje, czasami słychać nawet meczowe trąbki. Ci ludzie sami wystawiają się przed kamerami na pośmiewisko, ale to jest ich problem. Natomiast notoryczne naruszanie powagi samorządu jest problemem szerszym, bo wpływa na jakość władzy w mieście. Nie może Pan wyrzucić hałaśliwej widowni z sali obrad?
-  Przewodniczący Rady Miasta nie ma takich możliwości. Środkami do utrzymania  porządku dysponuje prezydent, do którego obowiązków należy, między innymi, zapewnienie radnym możliwości prowadzenia obrad.

 

- Może,  wzorem niektórych stadionowych praktyk, powinniście obradować przy drzwiach zamkniętych, tylko z udziałem transmitujących sesję operatorów telewizja „Sfera”?
- Takie rozwiązanie, nawet w teoretycznych rozważaniach, jest porażką demokracji. Nie zmienia to faktu, że w samorządzie naszego miasta nastały ostatnio złe praktyki. Jest sprawą trudną prowadzenie obrad w asyście „kibiców”. Tym bardziej, że mają oni określone przekonania i przychodzą w określonym celu. Powtórzę tutaj publiczną wypowiedź radnego Jana Wyżgoła, który oświadczył, iż nie przyszedł na ostatnią sesję, ponieważ bał się o własne bezpieczeństwo. Doprowadzenie do takiej sytuacji jest niedopuszczalne. Mamy prawo różnić się w ocenie sytuacji, ale model, który zaprezentowała podczas jednej z ostatnich sesji prezydent Grażyna Dziedzic, dzieląc i wartościując radnych, jest nie do przyjęcia.

 

- Przecież jesteście podzieleni…
- Radni reprezentują mieszkańców Rudy Śląskiej i pochodzą z demokratycznego wyboru. W tym zakresie nie można dzielić radnych na „dobrych”, bo prezydenckich i „złych”, mających inną koncepcję sprawowania władzy. Nie o taką odnowę życia politycznego i publicznego nam chodziło.

 

- „Odnowa”, to hasło pod którym Grażyna Dziedzic sięgnęła po władzę. Ruda Śląska potrzebuje teraz odnowy czy „Odnowy”?
- Ruda Śląska potrzebuje przede wszystkim menedżera, który będzie skutecznie zarządzać miastem, a nie bawił się budżetem. Albo mamy jakieś priorytety, albo nie. A jeżeli nie, to powinniśmy je wypracować podczas publicznej debaty. „Odnowa” doprowadziła nas do miejsca, którym zarządzanie jest związane tylko z zarządzaniem informacją. To, z czym mamy teraz do czynienia w Rudzie Śląskiej, to przekazywanie informacji, która dotyczy tylko jednego poglądu na rzeczywistość. Tak nie może być. Członkowie komisji rewizyjnej przestrzegali, że dopłata do spółki Śląskie Media, która wydaje „Wiadomości Rudzkie”, nie jest elementem systemu demokratycznego. Na to, radni Prawa i Sprawiedliwości nigdy się nie zgodzą.

 

- Skoro mówimy o Prawie i Sprawiedliwości, to zapewne słyszał Pan o publicznej wypowiedzi prezydent Grażyny Dziedzic, która ujawniła, że w zamian za poparcie PiS zażądał dla siebie 85 stanowisk w mieście. Pan stanowisko ma. Chcieliście jeszcze dla siebie 84 stołków?
- Mam nadzieję, że w tym pytaniu tkwi ironia, bo nie wierzę, aby te zarzuty zostały poważnie potraktowane przez dziennikarzy i opinię publiczną. To czysty absurd. Pomijam już techniczny szczegół dotyczący miejsc, gdzie w Rudzie Śląskiej można rzekomo znaleźć tyle lukratywnych „stołków”. Ta wypowiedź prezydent Grażyny Dziedzic była bezpardonowym atakiem na posła Grzegorza Tobiszowskiego, lidera PiS w Rudzie Śląskiej. Należę akurat do tej grupy osób, które po ostatnich wyborach samorządowych uczestniczyły w części rozmów politycznych, a w szczególności rozmów koalicyjnych. Stanowisko, które prezentowaliśmy jako PiS miało być ujęte w pisemnej umowie koalicyjnej, a tej, prezydent Grażyna Dziedzic nie chciała zawrzeć. Aby taka koalicja miała rację bytu, to musiałby zostać przyjęty podział odpowiedzialności i obowiązków, przede wszystkim jeżeli chodzi o kwestie społeczne i gospodarcze. A co do tego, mieliśmy różne zdania, co doprowadziło do zrezygnowania przez Grażynę Dziedzic ze wsparcia PiS. Pragnę przypomnieć chociażby sytuację dotyczącą sprzedaży Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. To jest temat, który nas w zasadniczy sposób podzielił. Przed wyborami Grażyna Dziedzic deklarowała, że nie będzie prywatyzacji PEC, tymczasem po objęciu władzy, dla zrealizowania tej transakcji podjęła próbę zawiązania koalicji z przeciwnikiem politycznym, czyli z Platformą Obywatelską.

 

- Zostańmy przy Platformie Obywatelskiej. Zdaniem prezydent Grażyny Dziedzic i przychylnych jej środowisk, w Rudzie Śląskiej zawiązała się koalicja PiS i PO.
- Po raz kolejny wyjaśniam, że PiS nie zawiązał koalicji z PO. Nie ma takiego sojuszu w skali kraju, ani w Rudzie Śląskiej. Wydaje mi się, że jest to wiedza dosyć powszechna i każdy Czytelnik, który śledzi wydarzenia polityczne w Polsce, a zwłaszcza sondaże, na pewno wie dlaczego nie ma takiej koalicji.

 

- Prezydent Dziedzic nie mówi, że jest koalicja w Polsce, ale konkretnie u nas, w Rudzie Śląskiej.
- Pani prezydent lansuje tezę, że wszyscy radni, którzy nie są „jej” radnymi, należą do koalicji antyprezydenckiej. Warto jednak pamiętać, że koalicję zawiązuje się DO sprawowania władzy, a na razie władza jest w rękach prezydent Grażyny Dziedzic, a jej zapleczem jest Sojusz Lewicy Demokratycznej i lokalne stowarzyszenie. Tak więc pytanie powinno być inne: czy obóz rządzący w Rudzie Śląskiej sprawuje władzę na bazie koalicji czy jest to układ czysto towarzyski?

 

- Postawił Pan pytanie, a jak brzmi odpowiedź?
- Myślę, że każdy rudzianin, który śledzi wydarzenia polityczne, nie będzie miał problemu z odpowiedzią.

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama