Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 20 sierpnia 2025 17:31
PRZECZYTAJ!
Reklama

Łatwiej wstąpić do Unii Europejskiej niż do Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii

Burmistrz Mariusz Oleś po raz kolejny wystosował formalną prośbę o przyjęcie Orzesza do Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Podobne starania czynią Ornontowice. Trzymamy kciuki, ale czarno to widzimy. Orzesze i Ornontowice pierwszy wniosek akcesyjny złożyły w 2018 roku. Gdyby Metropolia chciała przyjąć nowych członków, już dawno by to zrobiła.
Łatwiej wstąpić do Unii Europejskiej niż do Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii

Proces akcesyjny do Unii Europejskiej trwa latami i jest obarczony potężnym bagażem wymagań, które trzeba spełnić. Jak się okazuje, na naszym kontynencie nie tylko Bruksela prowadzi elitarny klub. Równie trudno - może nawet trudniej - jest się dostać do Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, do której należy 41 miejscowości i od dłuższego czasu na tym lista się zamknęła. 

Zaskakująca polityka (nie)otwartości GZM szczególnie dotyka nasz powiat.

Mikołów, Łaziska Górne i Wyry dostąpiły tego zaszczytu. Z niejasnych powodów wstępu do GZM nie mają Orzesze i Ornontowice choć zabiegają o to od 2018 roku. Powoli staje się to przeszkodą w sprawnym zarządzaniu naszym powiatem. Metropolia dla swoich członków integruje transport publiczny i zacieśnia współpracę w sferach edukacji, kultury, gospodarki i ochrony środowiska. Z tych procesów zostały wykluczone Orzesze i Ornontowice. Jest to trudne do zrozumienia, tym bardziej, że gdzieś indziej nie stawiano takich przeszkód. Do GZM przyjęto na przykład wszystkie pięć niewielkich miejscowości powiatu bieruńsko-lędzińskiego, łącznie z małymi wsiami Bojszowy i Chełm Śląski. 

Mariusz Oleś w ubiegłym miesiącu skierował pismo do szefa Zarządu GZM Kazimierza Karolczaka oraz przewodniczącego Zgromadzenia Marcina Krupy. Burmistrz Orzesza dosyć klarownie wyjaśnił dlaczego jego miasto powinno należeć do GZM. 

- Dołączenie Orzesza do GZM pozwoli na lepsze skoordynowanie działań rozwojowych, integrację transportową, dostęp do projektów wspólnych oraz skuteczniejsze planowanie przestrzenne w skali regionalnej - wyjaśnia burmistrz Orzesza.

Argumenty Mariusza Olesia są przekonujące, ale prawda jest taka, że gdyby Metropolia chciała przyjąć nowych członków, już dawno by to zrobiła.

Dlaczego tak się nie dzieje? W GZM realną władzę sprawują prezydenci największych miast, ale siłą rzeczy dominatorem jest włodarz Katowic. Marcin Krupa nie kryje nawet, że marzy mu się jedno, wielkie śląskie miasto, zintegrowane wokół stolicy województwa. Inni, „duzi” prezydenci są bardziej lub mniej entuzjastycznie do tego nastawieni, a już najmniej Arkadiusz Chęciński z Sosnowca. Wbrew temu, co się oficjalnie mówi, rywalizacja między „hanysami” a „gorolami” w wojewódzkiej polityce ma się całkiem dobrze. Porównanie z Unię Europejską jest adekwatne. 

W UE są duże państwa - zwłaszcza Niemcy - którym zależy na bardzo głębokiej integracji bo wiedzą, że unijna polityka i gospodarka będą się kręcić wokół nich. Krajom średniej wielkości ale o dużych ambicjach, których w unijnej wspólnocie nie brakuje, raczej nie odpowiada taka forma współczesnej, pokojowej germanizacji. Podobnie jest w GZM. Trudno oczekiwać, żeby mieszkańcy Mikołowa, Łazisk Górnych czy Wyr, z entuzjazmem przyjęli plan przekształcenia ich miejscowości w głębokie przedmieścia Katowic. Na to wszystko nakłada się spór polityczny o większym ciężarze gatunkowym. GZM jak na swoje aspiracje ma słabe możliwości finansowe. Wiadomo, że źródło dodatkowej, dużej kasy jest tylko w budżecie centralnym, ale Ślązakom - jak na razie - słabo wychodzi sięganie do rządowej sakiewki. Prawo i Sprawiedliwość od Platformy Obywatelskiej dzieli prawie wszystko, ale są sprawy, które po obu stronach politycznej barykady budzą podobne obawy.

Zarówno w PiS jak i PO nie ma entuzjazmu do pomysłu wzmacniania śląskiej Metropolii.

Gdyby z 41 miejscowości GZM utworzyć jeden organizm miejski, powstałby najsilniejszy ośrodek gospodarczy w Polsce. Za pieniędzmi idą wpływy polityczne. Śląska Metropolia urosłaby w siłę, która mogłaby zagrozić Warszawie, a tego nie chcą w PiS ani w PO. Oznacza to, że GZM utknął w martwym punkcie. Wiedząc to, łatwiej zrozumieć dlaczego nikomu - oprócz samych zainteresowanych - nie zależy na przyłączeniu Orzesza i Ornontowic do Metropolii.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama