Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 14 maja 2024 20:23
PRZECZYTAJ!
Reklama

Pod filarem

Widziały gały, co brały. Mieszkańcy Rudy Śląskiej zdecydowali, kto ma nimi rządzić przez najbliższe cztery lata. W drugiej turze wyborów do urn poszło nieco ponad 30 proc. mieszkańców. To mniej, niż co trzeci rudzianin. To najlepszy, a raczej najgorszy dowód na to, że zdecydowana większość mieszkańców Rudy Śląskiej losy swojego miasta ma w miejscu, o którym nie wypada pisać nawet w „Prawdzie”. Powtórne zwycięstwo Grażyny Dziedzic jest niezwykłym fenomenem socjologicznym.

Z której strony nie spojrzeć, jej rządy trudno uznać za udane. Ruda Śląska okupuje doły wszelkich rankingów opisujących skuteczność pracy samorządów oraz ich zdolność do pozyskiwania i umiejętnego wykorzystania środków unijnych. Grażyna Dziedzic podkreśla swoją apolityczność choć kryje się za tym skłócenie z największymi partiami, a to oznacza izolację w Katowicach i Warszawie. A tam zapadają decyzje o podziale pieniędzy dla miast. Może zabrzmi to cynicznie, ale prezydent nie ma nigdzie żadnych znajomości, które pozwoliłyby Rudzie Śląskiej wypłynąć na ponadlokalne wody. Cztery lata temu Grażyna Dziedzic wygrała wybory strasząc mieszkańców zadłużeniem Rudy Śląskiej, do którego doprowadził Andrzej Stania. Były prezydent kończył rządy z bilansem należności 206 mln zł. W budżecie na nadchodzący rok Grażyna Dziedzic ustawiła poprzeczkę długu na podobnym poziomie, zapowiadając zaciągnięcie kilku kredytów. Dlaczego jej uchodzi to na sucho, a Stania został ukarany? Jedną z niewielu spraw, które Grażyna Dziedzic zorganizowała sobie naprawdę dobrze, jest propaganda zwana dla niepoznaki promocją. Jacek Kurski, klasyk marketingu politycznego w polskim wydaniu, uzasadniając jeden ze swoich medialnych pomysłów rzucił hasło, że „ciemny lud to kupi”. Brzmi to ordynarnie i lekceważąco, ale prawdziwie. Można tę prawdę ubrać w inne słowa, na przykład: opinia publiczna jest podatna na takie manipulacje. Jak reguła Kurskiego sprawdzała się na rudzkim froncie? Przed drugą turą wyborów rozmawiałem na temat sytuacji politycznej w mieście z moim znajomym. Rafał (zmieniłem imię) skończył studia techniczne, ma dwójkę dzieci, sympatyczną żonę, jest kierownikiem w dużej firmie, pasjonują go gry komputerowe i górskie wędrówki. Jednym słowem, mówimy o człowieku niegłupim i zaradnym życiowo. Dyskutowaliśmy, jakie środowiska mogą poprzeć Aleksandrę Skowronek, a które murem staną za Grażyną Dziedzic. Mój znajomy wskazał na związki zawodowe, jako na zaplecze wyborcze obecnej prezydent. Na dowód, wyciągnął zza pazuchy „Wiadomości Rudzkie”, gdzie na całą stronę bił po oczach komunikat, że organizacje związkowe z Rudy Śląskiej popierają Grażynę Dziedzic. Informacja nie była poparta żadnym konkretem. Nie wynikało z niej, jakie związki, na której kopalni, jacy działacze? Poprosiłem znajomego o wyjaśnienie tej zagadki. Podrapał się po głowie i wymamrotał niepewnie, że skoro w gazecie napisali, to chyba nie kłamią. Podejrzewam, że tak zareagowała większa część wyborców. Prześlizgnęli się po wielkim tytule, nie zastanawiając się, ile warta jest tak nieprecyzyjna informacja. Zapewne jacyś związkowcy poparli Grażynę Dziedzic, ale z całą pewnością nie wszyscy. To jest prawdziwa sztuka, jednocześnie nie skłamać i nie powiedzieć prawdy. Tę umiejętność zaplecze propagandowe Grażyny Dziedzic opanowało w stopniu na tyle dobrym, że zagwarantowało jej to reelekcję. I lud to kupił.

filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama